W Genewie trwają rosyjsko-amerykańskie rozmowy. Kułeba: Czas nazwać rzeczy po imieniu
W trakcie rosyjsko-amerykańskich rozmów, które mają miejsce 10 stycznia w Genewie, Siergiej Riabkow i Wendy Sherman omówią kwestię stabilności strategicznej w regionie Europy Wschodniej. Do pierwszego roboczego kontaktu między wiceszefami dyplomacji obu krajów doszło jeszcze w niedzielę wieczorem.
Obie strony ostrożnie sygnalizowały, że poniedziałkowe rozmowy prawdopodobnie nie przyniosą przełomu.
Negocjacjom mocarstw z niepokojem przygląda się Ukraina, która od kilku tygodni żyje w zagrożeniu kolejnej rosyjskiej inwazji.
"Czas nazwać rzeczy po imieniu. Putin wymaga od USA, NATO i UE uznania strefy wpływu Rosji, do której należałyby suwerenne sąsiednie państwa. Ale zimna wojna dawno się zakończyła, a wraz z nią strefy wpływu. Żądania Putina są bezprawne i zagrażają międzynarodowemu pokojowi i bezpieczeństwu" – napisał w nocy z niedzieli na poniedziałek minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba.
Rosyjskie żądania
W połowie grudnia strona rosyjska przedstawiła USA listę żądań, która przyjęła formę wersji roboczej traktatu opisującego nową architekturę bezpieczeństwa na obszarze Europy Środkowo-Wschodniej. Wśród żądań Kremla znalazło się m.in. wstrzymanie "dalszej ekspansji NATO na wschód".
Rosja domaga się również gwarancji, że żadne państwa dawnego ZSRR nigdy nie będą włączone do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Wstrzymana ma być także jakakolwiek bilateralna współpraca militarna z tymi krajami.
Amerykanie mieliby zaprzestać rozmieszczania sił zbrojnych na obszarach, w których ich obecność mogłaby zostać odebrana przez Rosję jako zagrożenie dla jej bezpieczeństwa narodowego.
Moskwa domaga się również, aby żaden z krajów członkowskich NATO nie będzie prowadził żadnej "aktywności wojskowej" na terytorium Ukrainy i innych państw Europy Wschodniej, a także w obszarze Kaukazu Południowego oraz Centralnej Azji.
Żądania Rosji w dobitnych słowach podsumował w ostatnich dniach Siergiej Riabkow: "NATO powinno zwinąć manatki i wybrać się na granice z 1997 roku".
Dmytro Kułeba pod koniec grudnia ocenił, że"przyjęcie takiego żądania w jakiejkolwiek formie byłoby największym upokorzeniem Stanów Zjednoczonych i NATO w historii od powstania Sojuszu".